top of page

o potrzebie narzędzi. historia pierwsza. addendum. wygląda na to, że jednak jedyna.

Pamiętasz naszą parę. Zostawiłem ich ostatnio w takim miejscu, gdy pod nos telefony sobie podsuwali, a w telefonach tych, jakże by inaczej, informacje pewne były. No sęk w tym, że były może i pewne, ale na pewno nie pewne. I tak oto, zaczynam tekst grą słowno muzyczną w stylu Karola od sucharów.

Wracając do pary.

- No dobrze, skoro ma teraz 37.1 to bezwzględnie trzeba zareagować - głosem coraz to pewniejszym, a z pewnością, donioślejszym kontynuuje jedna ze stron.

- W żadnym wypadku, przecież ci pokazuje - tu znów w ruch idzie telefon - przecież ci pokazuje, że 37.1 to lekki stan podgorączkowy i nie potrzebna żadna reakcja.


Nie będę się już pastwił nad tą parą i narażał ciebie, czytelniku, na mimowolne podglądactwo.

Przejdę ponownie do zawodowych analogii, aby je nieco rozwinąć i uzupełnić.


1. Narzędzia zewnętrzne są ok. Pod jednym warunkiem [doczytaj tu] Nawet wtedy, gdy posiadasz już precyzyjny pomiar, a jest on wciąż jednorazowy, to może nie być wystarczający i wieść cię na decyzyjne manowce. W przykładzie z gorączką oznaczałoby to dodatkowe pomiary w odstępach czasu, np. kolejne trzy pomiary, co dziesięć minut. Wcześniej oczywiście warto ustalić ile potrzebuje pomiarów i jakie będą przedstawiały wartości, żebym podjął decyzję o podaniu leku lub niepodawaniu, czyli np.: jeśli w kolejnych trzech pomiarach (co dziesięć minut) w dwóch z nich, termometr wskaże 37.1 lub więcej, wtedy podaję lek. Jeśli ten parametr nie zostanie spełniony pozostaję przy dalszej obserwacji dziecka. W przypadku rekrutacji oznacza to, że warto przed przystąpieniem do wywiadu ustrukturyzowanego (jako jednego ze skutecznych narzędzi selekcyjnych) opisać ile punktów i z ilu (których) pytań kandydat ma zebrać pulę punktów dzięki której dostanie rekomendację do kolejnego etapu. Innymi słowy, jedna, nawet najbardziej fantastyczna i błyskotliwa odpowiedź kandydata nie jest dla nas wystarczająca. Dwie pewnie też nie, więc może trzy? A może cztery? To są pytania, na które potrzebujemy znać odpowiedź wcześniej, zanim zaistnieje zjawisko. Musimy wiedzieć co zrobić, gdy w trzech pomiarach z rzędu wciąż będzie 37,1. Podawać lek czy nie?


2. I jeszcze o tych źródłach. Pisałem już, że to żmudna robota, że napracować się trzeba, i w ogóle. To prawda. Zdania nie zmieniam. Dodać natomiast chcę, że i tu usprawnić sobie robotę można. Jak? Ano trzeba też określić, umówić się a potem się tego trzymać, z których źródeł korzystamy. Czyli co uznajemy za wiarygodne źródło. Nasza para z historii mogłaby zrobić na przykład tak: to idziemy spytać Goździkowej, ale umawiamy się, że to co powie nasza sąsiadka, to uznajemy za podstawę do decyzji, ok? Ok. Inna sprawa, że Goździkowa ostatnio jakoś niewyraźna była. Tym samym, owym żartem idę już łeb w łeb z Karolem. Zawodowo natomiast, to może oznaczać, że umawiamy się, że źródeł i danych potrzebnych do decyzji będziemy szukali w naukowych periodykach dotyczących zarządzaniem lub psychologią organizacji. I jeśli tam znajdziemy wskazówkę to uwzględniamy ją przy decyzji. W praktyce oznacza to między innymi, że gdy trzeba będzie podjąć decyzję jakie narzędzia dodać do procesu selekcji, aby wzmocnić siłę owej selekcji, to zajrzymy do metaanaliz a nie do Kazika z jutuba, co ma filmy “Jak w trzech szybkich pytaniach zatrudnić do firmy nowego Steva Jobsa”.


I to by było na tyle w temacie gorączki. Czy jednak nie gorączki?

18 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page