top of page

bohater jednej książki, co świat rozumi.

list do Profesora nr 3


Drogi Profesorze.

Zeszło mi się nieco dłużej z tym listem niż planowałem. Pewnie dłużej niż tego warta jest ta sprawa, mógłbym pisać i tłumaczyć, jak do tego opóźnienia doszło. Dość napisać, że ma to związek z planowaniem. A jak Profesor wie, to temat ciekawy i być może Profesor pamięta, że kiedyś już o planowaniu pisałem.

Nie pozostaje mi nic innego, jak Profesora serdecznie przeprosić za nierytmiczne me piśmiennictwo, co niniejszym czynię.

Nawiązując do poprzedniego listu, pytał mnie Profesor o przykłady, z mojego zawodowego obszaru, gdy ktoś proponuje koncepcje, które są na opak do struktury wiedzy. I tu podobnie, jak przy temacie planowania, długo by pisać i pozwoli Profesor, że dłuższy list w tej sprawie odłożę sobie na później, niemniej teraz wspomnę tylko przykład, aby chociaż częściowo zaspokoić Profesora ciekawość. Powiedziałbym, że jest pewna grupa mini przekonań, która we wspólnym mianowniku, ma “założenie”, że poza fizycznym istnieniem naszych ciał, zatem i naszego mózgu występują inne byty. I te byty, są niezależne, właśnie od owej fizyczności. Słyszę zatem o szóstym zmyśle, o intuicji, o energiach różnego rodzaju (na przykład energii pozytywnego nastawienia lub energii przyciągania dobrych zdarzeń albo też energii co do ziemi z nas spływa i nas uziemia). Pojawia się również owa wiara, owo “założenie”, w komunikatach o głębokiej mądrości, o mądrości pradawnych przodków, o archetypach. To duży pojęciowy kociołek i warto by, jeśli już w ogóle miałbym się tym zająć, zacząć od porządku w definicjach. Dla przykładu tyle wspomnę taką intuicję. Pojęcie to używa się w tak wielu kontekstach, że w zasadzie niepodobna prowadzić rozsądną dyskusję, bez wcześniejszego określenia, na jaką definicję i dlaczego właśnie tą, się rozmówcy powołują. Ale jak wspomniałem, udzielając krótkiej odpowiedzi, to brzmi ona właśnie tak: jest jakiś świat “poza” i to “poza” stoi wspak do wiedzy z obszaru fizyki, chemii czy biologii.

Ale dziś Profesor pozwoli, o czym innym chce napisać. Mianowicie o jednym zjawisku, które sobie nazwałem Bohater Jednej Książki.


“- Przeczytaj “Czerwonego Nietoperza” i “Antygrubość” a finanse i ryzyko pojmiesz dogłębnie.”

“- Po przeczytaniu trylogii Haona Misia Yogiego wszystko wygląda…”.

“- Opieram swe życie na “14 1/2 zasadach” Scotiego Pavelsona.“


Takie oto słyszę rozmowy i w zasadzie mógłbym podać tu dowolny tytuł, dowolnego autora. Bo tu nawet nie o samą książkę się rozchodzi, choć sam wybór też jest nie bez znaczenia, ale istotniejsze w tym zjawisku, jest to, że książka jest jedna, że autor jest jeden. Rzecz jasna, Profesor doskonale rozumie, że książek fizycznie może być więcej, jak zresztą podałem w tych, z mocno przymrużonym okiem, przytoczonych powyżej tytułach. Więc książek fizycznie może i jest więcej, ale na pewnym poznawczym poziomie, to jest jedna i ta sam książka. Jest to bowiem tylko jedna myśl autora.


Bo widzi Profesor, lubię sobie patrzeć na książki, czy też w ogóle na czytanie, jak na rozmowę. Tylko to jest szczególna rozmowa, bo nieco asynchroniczna. Ale to jej główna zaleta. Autor usiadł i coś powiedział, znaczy zapisał. Wcześniej to przemyślał, taką żywię nadzieję, i takich autorów poszukuję. I jak on to przemyślał, to się tym w dialogu poprzez książkę ze światem podzielił. Więc ja sięgam po tę książkę, czyli zasiadam do rozmowy. I słucham. Znaczy czytam. A potem rozmyślam o tym co usłyszałem. Znaczy przeczytałem. I to, powiem drogi Profesorze, jest dla mnie wciąż nie do przecenienia ludzkie osiągnięcie. Bowiem większość z nas, przy w miarę sprzyjających warunkach, może sobie porozmawiać z takim dla przykładu Rogerem Penrosem, Barrym Nalebuffem, Dawidem Humem, Monteskiuszem, Adamem Smith’em, Andrzejem Malewskim czy Zofią Hołówką. Może tych wszystkich ludzi spotkać i posłuchać, co mieli do powiedzenia, jaki obszar naszej wspólnej rzeczywistości obejrzeli, przeanalizowali, być może jakoś się do tej rzeczywistości odnieśli. I wie, Profesor, że nawet jak do Profesora teraz piszę te słowa, to zachwyt nad takimi możliwościami wręcz mnie rozpromienia. To ja, mały żuczek, w swoim małym żuczkowym świecie, mogę podreptać do żuczkowej księgarni lub biblioteki, wdrapać się na żuczkowy fotel i posłuchać, co na temat moralności miał do powiedzenia, taki Fryderyk. Weźmy dla przykładu, Nietzsche.

I ja, ten mały żuczek mogę mieć jakiś namysł, mogę sobie dalej w swoim fotelu wygodnie siedzieć i rozmyślać. Albo jużci na jakimś spacerze, mogę rozważyć taką myśl, że ta wolność, o jakiej wielu rozprawia i pisze, to może ja to jakoś wezmę pod uwagę, gdy w pracy z ludźmi obcuję. I wtedy, na tym spacerze, tak sobie myślę, że o!, to ciekawe, bo może ta wolność, to ważny temat i ciekawe co inni na to. Bo przecież inni też już o tym myśleli. I mówili i pisali. A ja, ten spacerujący żuczek z innymi żuczkami, mam do tego dostęp.

Ale wrócę do Bohatera Jednej Książki. Bo cóż on czyni, przynamniej taki mam ogląd ze swoich obserwacji. Rzecz jasna ciekaw jestem, czy Profesor może zaobserwował podobne zjawisko. Więc cóż on czyni, ten mój Bohater. On jeden dialog prowadzi. Cóż powiedzieć prowadzi. On jedną myśl usłyszał. No może dwie. Najdalej trzy. Od jednego człowieka, co książkę napisał, poznał. Czy nawet trzy książki, ale jak już wspominałem, trzy o jednym. Jednym i tym samym.


I tak sobie patrzę na tego Bohatera Jednej Książki i tak się pytam, pytam sam siebie, choć pytanie do niego winno być skierowane. I to pytanie w ciszy zastyga, nie powodując drgania mych strun głosowych. Więc pytam: czy Ty Przyjacielu, aby nie obawiasz się? Nie ma w tobie trwogi?

To ty tak sobie jednego Yogiego przeczytałeś i już o ludzkości i jej przyszłości wiesz wszystko? Bo jeden taki, co go algorytmy wypluły i wydawca zwąchawszy urobek, podsuwa ci myśl nietęgą, że aby w życiu mieć porządek, to od porządku we własnym pokoju trzeba zacząć. Więc jak ponawiam pytanie i trwoga ma wzrasta, i tą trwogą wręcz bym cię Przyjacielu, Bohaterze Jednej Książki ty mój, tą trwogą bym cię obdarował. Zaraził wręcz.


Jakże to tak?

Myśl jedną Pavelsona poznałeś i życie swe tej myśli powierzasz?

Życie swe według tych zasad układać chcesz? Kierunek ci one wyznaczają?


Przecież to myśl jedna. Jedna tylko, nawet jeśli wspaniała. To jedna. Wciąż jedna. To mając tylu ludzi wokół siebie i tylu ludzi, co się przez ten świat przewinęli przez tysiące lat, i co poniektórzy z nich swe myśli zapisali. I z tego wszystkiego, Bohaterze Jednej Książki, ty jak w dym wybierasz jedną i ona ci cały świat ustawia?

No odważne to jakieś, sobie myślę. Ja bym tak nie mógł. Ja bym się bał, boję się i dlatego piszę.

I taki sobie dialog, drogi Profesorze z tym Bohaterem prowadzę, i pewnie Profesor ciekawy, czemu ja bym tak nie mógł. Napiszę tak. Mógłbym. Zresztą, co tu dużo kryć, zdarzyło mi się nie raz, też Bohaterem Jednej Książki być. Jakież to wspaniałe uczucie było. Świat zrozumiały i klarowny. Wie Profesor, że ja nawet to rozumiem. Ten zachwyt. Przeżyłem go. Ale przeżyłem też porzucenie takich książek i takich myśli. Niejednokrotnie. Na całe szczęście. Dziś mogę wyłącznie z ubolewaniem rozpamiętywać czas, gdy samoczynnie blokowałem sobie dostęp do innych ludzi. Tak, do innych ludzi. Bo książki to inni ludzie. To ich myśli. Zastygnięte I skodyfikowane w zdaniach. Zdania i myśli z którymi mogę prowadzić dialog. Ale co chyba najważniejsze, przynajmniej dla mnie, drogi Profesorze, że mogę samodzielnie, przy włożonym nie ukrywam wysiłku, do tych myśli przeczytanych się odnieść. Wyrobić sobie zdanie. Przyjąć lub odrzucić. Ale mam wybór. Prawie nieskończenie wielki. I z tego wyboru nie potrafię już zrezygnować. Żal mi by było tę wielorakość świata zaprzepaścić. Dlatego pisałem, że ja to i owszem bym może i mógł. Ale dziś już tak nie chce. Bohaterem Jednej Książki być.

Ale napiszę Profesorowi, czego jeszcze nie mógłbym zrobić. I nie robię. A jak robię, to nieumyślnie, i wzywam przychylnych na świadków, że jak zobaczą takie zachowanie u mnie, to karnego kopniaka w zad niech mi zasuną. W realu lub wirtualnie. Czegóż to nie robię? Ano nie opowiadam, wszem i wobec, że po przeczytaniu tej Jednej Myśli, to już świat rozumiem, i że inni też powinni to czytać, aby świat zrozumieć. No na taką pyszność nie mogę sobie pozwolić. Dlaczego? Właśnie dlatego, że już tych myśli kilka usłyszałem i różne są one i różnie o świecie mówią. I trwoga mnie trzyma, dziś już przekuta w pokorę, że to nie przystoi, że to, że tak powiem, nie na wymiar. Że to nie ta skala. Nie ta proporcja. Bo jakiś taki mi, Profesorze, jakiś taki imperatyw, nomen omen, uruchomił i pozostał ze mną, jak widzę na dłużej. A ten imperatyw, szepce do mnie cichutko:

„zaraz, zaraz, poczekaj, pomyśl, poczytaj innych, rozważ to”.

I dalej cichutko dodaje:

„zbieraj ziarnko do ziarnka i młóć w tym młynie swojej eksperckiej, czy innej wiedzy, ale młóć z rozwagą i głowę co chwila posypuj ziarnami zmielonymi, niczym popiołem”.

I mi pozostaje, żuczkowi wysiłek, aby swoje zdanie i swoje myśli rozprawiać.

Mam nadzieję, że Profesora nie zanudziłem, tym być może przydługim i zbyt wylewnym wynurzeniem z obserwacji własnej. Piszę to, bo cenię sobie właśnie ten Profesora osąd takich spraw i jak za każdym razem i tym razem, jestem niezmiernie ciekaw, jak Profesor się na tę sprawę zapatruje. Liczę, że Profesor się do tego w liście odniesie.

Tymczasem kończę. Dziś bez dowcipu, bo nie do śmiania mi dziś.


08.02.2023

29 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page