top of page

o cząstkach elementarnych raz jeszcze.

od premiery cząstek elementarnych Michela Houellebecq’a minęły 24 lata. powiedzieć, że jest to powieść kontrowersyjna i szokująca, to nic nie powiedzieć. założę się, że niejeden czytelnik szerzej zaznajomiony

z twórczością literacką francuskiego pisarza, miał nieodparte wrażenie, iż Houellebecq postawił sobie za życiowy cel bezceremonialne obnażanie słabych punktów kultury zachodnioeuropejskiej. autor powieści odziera ją z ciasnych gorsetów wątpliwej moralności, pod którymi kryje się destrukcyjny obraz świata oparty o sprzeczności. owa dwubiegunowość spaja cząstki elementarne, nadając im niewyobrażalną wręcz siłę przebicia.

była to pierwsza książka Michela Houellebecq’a, z którą się zetknęłam. pamiętam doskonale moment tuż po lekturze. nie czułam się specjalnie wstrząśnięta „przemocowymi” obrazami, wulgarnym językiem, ani nawet brudnym, pornograficznym opisem. uderzyła mnie natomiast skrajnie nihilistyczna wymowa powieści. miałam wrażenie, że autor platformy zostawia czytelnika z niczym.


gdy niedługo później dowiedziałam się, że Houellebecq napisał również esej poświęcony H.P. Lovecraft’owi, nazywanemu samotnikiem z providence, wszystko stało się jasne. pomimo faktu, że obaj pisarze żyli w zupełnie różnych epokach i miejscach, mają ze sobą wiele wspólnego. obaj nieprzystosowani do otaczającej ich rzeczywistości; zamknięci we własnym świecie; a jednocześnie świetni obserwatorzy, potrafiący w mniej (Houellebecq) lub bardziej (Lovecraft) zawoalowany sposób roztaczać przed czytelnikami dekadencką wizję świata schylającego się ku upadkowi.

swoją drogą omawiana powieść Houellebecq’a oraz twórczość autora mitologii Cthulhu ma jeszcze jedną wspólną cechę: zawiera elementy science fiction. co prawda w cząstkach elementarnych nie ma ich wiele i ograniczają się do zaledwie kilku stron w epilogu (niektórzy uważają, że określanie cząstek elementarnych mianem fantastyki naukowej jest mocno przesadzone), niemniej francuski pisarz literaturą science fiction bardzo się interesuje i chętnie takowe wątki wplata.

wyraźnie widać jego fascynację tematyką klonowania człowieka czy też tworzenia silniejszego, doskonalszego gatunku, który zastąpiłby gatunek ludzki: „cierpiący i nikczemny, niewiele różniący się od małpy […] umęczony, pełen sprzeczności, indywidualistyczny i kłótliwy, o nieograniczonym egoizmie” [1]. autor jednocześnie nie stroni od wtrętów stricte naukowych poświęconych m.in. fizyce, mikrobiologii oraz pracom Alaina Aspect'a.


zacznijmy jednak od początku.

Houellebecq opowiada równolegle historie dwóch braci w średnim wieku: naukowca-intelektualisty Michela oraz Brunona – seksoholika uzależnionego od pornografii. obaj próbują przetrwać w świecie konsumpcji, politycznej poprawności oraz rozpasania seksualnego. obaj szukają szczęścia w miłości. psychicznie okaleczeni przez matkę-hipiskę, wychowani w izolacji, pozbawieni głębszych więzi rodzinnych, są reprezentantami pokolenia 68. to właśnie temu pokoleniu Houellebecq poświęca gros swoich powieści. warto więc pokrótce przypomnieć, dlaczego rok 1968 był tak istotny w kontekście historyczno-kulturowym XX-wiecznej francji oraz całej zachodniej europy.

wydarzenia z 1968 roku wywarły ogromny wpływ na francuskie społeczeństwo. w okresie od maja do lipca studenci, a później również klasa robotnicza masowo protestowali przeciwko prawicowym rządom Charlesa de Gaulle’a, konserwatyzmowi i twardym wartościom chrześcijańskim. w tym samym czasie w całej europie oraz stanach zjednoczonych rósł w siłę ruch hippisowski.

zarówno liberalizm, feminizm, relatywizm moralny, jak i rewolucja seksualna nie przyniosły - zdaniem autora - nic dobrego. w społeczeństwie zachodnioeuropejskim ujawnił się obraz człowieka niespełnionego, sfrustrowanego, dwuznacznego moralnie.

nie oznacza to jednak, że prawicowość, etyka chrześcijańska czy jakakolwiek inna są przez Houellebecq’a hołubione – oj, zdecydowanie nie. w cząstkach elementarnych obrywa się każdemu i wszystkiemu. można to poczytywać za wadę albo zaletę, ale pewne jest jedno – autor unicestwiania w umiejętny sposób wytyka błędy systemowe i wywleka na wierzch przywary współczesnego człowieka - bez względu na to, czy jest on „nawiedzonym” wyznawcą new age, czy też szanowanym profesorem na renomowanej uczelni.


czy gdyby zmniejszyć ilość wulgarnych i obscenicznych wątków, to książka by coś straciła?


i tak, i nie.


Houellebecq doskonale zobrazował moralny rozkład społeczeństwa. niektóre fragmenty powieści mogą wydawać się wręcz przerysowane i śmieszne, co w moim odczuciu było celowym zabiegiem autora, który w ten sposób zwraca się do czytelników: lubicie skandalistów? oto i ja!


Michel Houellebecq i Aldous Huxley – co łączy tych dwóch panów?


w cząstkach elementarnych znajdziemy wiele nawiązań do dorobku takich naukowców, jak Albert Einstein, Auguste Comte czy Aldous Huxley. temu ostatniemu autor poświęcił nawet cały rozdział książki.

„zawsze uderzała mnie [..] niesłychana celność przepowiedni Aldousa Huxleya w nowym wspaniałym świecie. i pomyśleć, że ta książka została napisana w 1932 roku, to niebywałe! Od tamtej pory zachodnie społeczeństwo bezustannie usiłuje zbliżyć się do tego modelu. Spójrz, coraz dokładniejsza kontrola prokreacji, która wcześniej czy później doprowadzi do całkowitego oddzielenia jej od seksu i do reprodukcji rodzaju ludzkiego w laboratorium, w warunkach gwarantujących absolutne bezpieczeństwo i wysoką jakość genetyczną”. [2]


gdy jednostka czuje, wspólnota szwankuje.


Michel Houellebecq wielokrotnie odnosi się do antyutopijnej wizji świata Aldousa Huxleya. podkreśla, że owa opisana przez angielskiego pisarza kraina trwałej szczęśliwości – mimo że tak zachęcająca, na dłuższą metę stanie się kulą u nogi człowieka ponadprzeciętnego, z aspiracjami, świadomego większych możliwości.

Houellebecq wplata w powieść elementy eseju naukowego. omawia postępy prac Dzierżyńskiego, powołuje się na teorie oraz badania innych naukowców. zwykłe rozmowy bohaterów (często przy trunku lub w innych, jednoznacznych sytuacjach), przyprawione sporą ilością naukowego dyskursu, tworzą momentami nieco nienaturalną całość.

w moim odczuciu zabieg ten eksponuje zbyt duży rozstrzał pomiędzy tym, jak myślą i mówią bohaterowie o sprawach dnia codziennego, a sposobem mówienia o kwestiach naukowych (zwłaszcza w przypadku Brunona rozdźwięk ten jest duży). gdy na przykład omawiają teorie Darwina czy Huxleya wygląda to tak, jakby autor na siłę chciał przemówić ustami bohaterów na tematy, na których nie do końca się znają (no może z wyjątkiem Michela, który sam jest naukowcem) i w rezultacie brzmią trochę niewiarygodnie. najlepiej widać to na przykładzie wspomnianego rozdziału 10. „Julian i Aldous”.

rzecz jasna Houellebecq jest pisarzem i nie musi się znać na mikrobiologii czy fizyce, niemniej pewne kwestie stricte naukowe mógłby tłumaczyć w nieco inny, mniej upozowany sposób.


śmiech przez łzy.


przypuszczam, że autor serotoniny dobrze się bawił wkładając w usta stworzonych przez siebie postaci (zwłaszcza Brunona) kwieciste wiązanki naszpikowane wulgaryzmami i porno-wtrętami, wywołując tym samym szczery uśmiech na twarzy czytelnika.

powieść cząstki elementarne bez wątpienia ma charakter prześmiewczy, ale w żadnym wypadku nie odbieram jej jako śmieszną. wręcz przeciwnie. pod żartobliwym tonem i obscenicznymi opisami kryje się ból jednostki, pustka nie do wypełnienia. ironia, cynizm, sarkazm, które wręcz wylewają się z kolejnych stronic, są jedynie przykrywką dla wszelkich bolączek współczesnej cywilizacji.

zdawać by się mogło, że z figurami tymi dzisiejszy człowiek stoi za pan brat. nierzadko śmieje się przez łzy, a pod grubym płaszczykiem obojętności skrywa stłumioną wrażliwość, frustrację, poczucie niespełnienia, a może nawet stany depresyjne.

mało mówi się o tym, że cząstki elementarne to książka o śmierci poprzedzonej tkwieniem w toksycznych relacjach. odarcie z wszelkich wartości oraz niemożność wprowadzenia zmian na lepsze wywołuje w bohaterach powieści stan niemocy na wszystkich poziomach życia.

Houellebecq w ciekawy sposób eksponuje skrajności: egoizm - altruizm, nauka - religia, szlachetna miłość - przygodny seks, chęć rozwoju - stanie w miejscu, samotność - desperackie poszukiwanie nowych relacji. dwaj bracia, pozornie tak różni, w gruncie rzeczy mają wiele wspólnego. być może współczesny człowiek stoi gdzieś pomiędzy nimi?

przerysowane postaci i sytuacje to zabieg celowy, a co istotniejsze - nadzwyczaj skuteczny, bo mocno angażuje czytelnika. czy wykalkulowany przez autora-skandalistę? trudno jednoznaczne odpowiedzieć. każdy pisarz ma prawo do swobodnego wyrażania myśli. czy będzie to natchniony patos, czy też zimny język utkany inwektywami – wybór należy do niego.


„książka ta poświęcona jest człowiekowi”.


Michel Houellebecq prezentuje rozpad kondycji ludzkiej. co dość intrygujące, dokonuje tego nie tylko za pośrednictwem opowiedzianych historii życia swoich bohaterów. na ostatnich stronach książki poznajemy refleksje Dzierżyńskiego:

„człowieka mało wykształconego […] przeraża myśl o przestrzeni; wyobraża sobie, że jest ona ogromna, ponura jak noc i głęboka jak otchłań. Wyobraża sobie istoty w elementarnym kształcie kuli wyizolowanej w przestrzeni, przytłoczonej odwieczną obecnością trzech wymiarów. Przerażone myślą o niej istoty kulą się; cierpią z zimna, ze strachu. […] W tej przestrzeni, której się boją […] istoty ludzkie uczą się żyć i umierać; wewnątrz ich przestrzeni mentalnej istnieje rozstanie, oddalenie i cierpienie”. [3]

jest to niezwykle dojmująca konkluzja. czy ten pesymistyczny obraz rzeczywistości mogą odmienić wyłącznie narodziny nowego, doskonalszego gatunku? epilog cząstek elementarnych zdaje się odpowiadać na to pytanie.


przypisy:

[1] Michel Houellebecq, cząstki elementarne, wydawnictwo W.A.B., warszawa 2003, s. 363-364.

[2] tamże, s. 175.

[3] tamże, s. 349.

8 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page