algorytmia po godzinach, tym razem filmowo
są takie filmy, które pozostają z nami na długo po seansie.
intrygują.
budzą niepokój.
czasem wręcz porażają intensywnością dojmujących doznań.
jednym słowem – angażują. w taki, czy inny sposób.
i wcale nie mam na myśli krwawych horrorów, ani obrosłych miejskimi legendami snuff movies. w całej kinematografii istnieją filmy urzekające prostotą i surowością, a jednocześnie poruszające w widzu najdelikatniejsze struny, o których istnieniu nie miał pojęcia.
jakie to filmy?
nie ma jednej słusznej odpowiedzi, bo nie chodzi nawet o gatunek filmowy, co o formę ekspresji, subiektywne postrzeganie świata przedstawionego oraz indywidualną wrażliwość. dla jednych filmy Gaspara Noé będą arcydziełem, dla innych – niekoniecznie. i w tym tkwi piękno sztuki filmowej. w zróżnicowaniu, w wielorakości, w odmiennym podejściu twórczym.
dziś będzie o trzech filmach o miłości, które nie są ani proste, ani łatwe, ani przyjemne (oczywiście znów jest to kwestia subiektywnej oceny).
czy są warte obejrzenia?
bez wątpienia tak – choćby tylko po to, żeby wyrobić sobie własne zdanie na ich temat.
1. poświęcenie - Przełamując fale [1996]
ekscentryczny, dziwaczny, niepoprawny pod każdym względem - film kontrowersyjnego Larsa von Triera po dziś dzień wzbudza niemałe emocje. autor Antychrysta [2009] uznawany jest zarówno przez krytyków, jak i miłośników kina, za mistrza prowokacji. nie boi się podejmowania trudnych tematów.
i choć często robi to w sposób osobliwy (przypomnijmy sobie niesławny Dom, który zbudował Jack [2018]), pozostaje autentyczny. w końcu duński reżyser jest jednym z sygnatariuszy artystycznego manifestu Dogma 95, stojącego w opozycji do współczesnego kina komercyjnego (a to zobowiązuje, o czym twórca szybko się przekonał).
mniej znaczy więcej.
Lars von Trier wraz z innymi współtwórcami manifestu Thomasem Vinterbergiem, Levringiem i Søren Kragh-Jacobsenem) odżegnuje się od efektów specjalnych, sztucznej scenografii, a przede wszystkim od wymuskanego kina gatunkowego.
naturalność i realizm. oszczędność formy na każdej płaszczyźnie. Przełamując fale to doskonały przykład obrazu stworzonego w myśl zasad manifestu (choć nie wszystkich). jest kręcony z ręki, nad wyraz surowy, a transparentna forma przekazu sprawia, że dzieło von Triera staje się „meta” filmem, opowiadającym o samym sobie.
widz nie tylko śledzi fabułę, ale jest naocznym świadkiem „robienia” filmu.
warto w tym miejscu wspomnieć, że ów minimalizm formalny wynikający z postulatów Dogmy, spisanych w 1995 r. nieraz został przez samego von Triera zlekceważony (melancholia [2011] jest tego idealnym przykładem). reżyser z czasem wyraźnie zdystansował się do restrykcyjnych założeń manifestu i w swoich późniejszych filmach zaczął śmielej wykorzystywać możliwości współczesnej technologii, od której wcześniej tak mocno się odcinał.
niemniej twórczość Duńczyka, wpisująca się w nurt „dogmatyczny”, wciąż uznawana jest przez krytyków za sztukę wartościową, doskonałą w swej niepoprawności i piękną w swej brzydocie. stanowiącą swego rodzaju eksperyment, rozprawiający się z utartą formułą filmowej ekspresji.
o czym jest film Przełamując fale?
to część tzw. trylogii serca, w skład której wchodzą także „idioci” [1998] oraz "tańcząc w ciemnościach” [2000].
film podzielono na rozdziały. każdy okraszony wymownym utworem muzycznym. pojawia się „Child in time” Deep Purple, „Suzanne” Leonarda Cohena, a w rozdziale „życie z Janem” rozbrzmiewa wokal Roda Stewarda w „In a broken dream”.
reżyser opowiada historię młodej kobiety, Bess McNeill (Emma Watson), pochodzącej z małej nadmorskiej wioski na północy Szkocji. bohaterka zakochuje się w Janie (Stellan Skarsgård), za którego wychodzi za mąż. sielankę świeżo upieczonych małżonków przerywa wyjazd Jana do pracy na platformie wiertniczej. mężczyzna ma tam spędzić kilka tygodni.
wrażliwa, prostoduszna Bess nie potrafi poradzić sobie z rozłąką. ukojenia szuka w religii, w której została wychowana. niestety, los nie szczędzi jej cierpienia. Jan w wyniku wypadku zostaje sparaliżowany i przykuty do łóżka. Bess wiernie przy nim trwa, a on, widząc jej smutek i ból wychodzi z pewną propozycją.
zachęca małżonkę do znalezienia sobie kochanka. co więcej, chce znać szczegóły intymnych spotkań. twierdzi, że tylko to utrzyma go przy życiu.
czy Bess uwierzy, że przystanie na propozycję męża rzeczywiście go uratuje? a może nietypowa prośba Jana wynika wyłącznie z jego niemoralnych pragnień? miłość czy manipulacja? bohaterka (a wraz z nią widz) staje na emocjonalnym rozdrożu.
przełamując siebie.
perwersje i fanatyzm religijny, to tematy często poruszane przez von Triera. stanowią swego rodzaju przykrywkę dla uniwersalnych problemów człowieka – samotności, destrukcyjnej choroby, bezwarunkowej miłości oraz poświęcenia w jej imię.
życie w niewielkiej, protestanckiej społeczności, stanowi doskonałe tło dla rozgrywanych wydarzeń. szary, chłodny pejzaż nadmorskiej miejscowości zderza się z żarliwą modlitwą i najgorętszymi uczuciami Bess. z jednej strony mamy młodziutką, niewinną, na pozór infantylną kobietę, która jest zdolna do najpiękniejszych, ale i najbardziej wszetecznych czynów, z drugiej zaś – mieszkańców wioski, fanatyków religijnych, uwikłanych w czarno-białą rzeczywistość, postrzeganą wyłącznie przez pryzmat grzechu oraz strachu przed wykluczeniem. w takich realiach każdy przejaw buntu czy niezrozumienia wobec tego, co „dane z góry”, skazuje antagonistę/tkę na wieczne potępienie.
rozedrgana kamera w sposób naturalny wychwytuje drobne gesty, niewinny uśmiech, krzyk rozpaczy… surowość kadrów, przeszywający realizm w połączeniu z unikalną (i nieoczywistą) ścieżką dźwiękową tworzą obraz dojmujący, mocno zapadający w pamięć.
film otrzymał mnóstwo nagród, w tym grand prix jury na festiwalu w Cannes, a odtwórczyni głównej roli – Emma Watson - została nominowana do Oscara w kategorii pierwszoplanowej roli żeńskiej.
II. fascynacja
Gorzkie gody [1992]
Roman Polański oparł Gorzkie gody na powieści Pascala Brucknera o tym samym tytule. film nie jest wierną adaptacją książki. i dobrze. reżyser sięgnął po te elementy, które pozwoliły mu stworzyć obraz poruszający, zmysłowy, kompletny.
o czym są Gorzkie gody?
najkrócej rzecz ujmując, o różnych wymiarach miłości. znajdziemy tu miłość niewinną i wyuzdaną. miłość bezwarunkową i wykalkulowaną. a w końcu miłość tragiczną, śmiercionośną i podstępną, dla której nie ma dobrego rozwiązania.
jest to film o fascynacji, zachłyśnięciu się namiętnością, a także o jej mrocznej stronie, uległości, zatraceniu i sadomasochizmie. Polański żongluje uczuciami (bohaterów i widza). trzeba przyznać, że robi to z niemałym wyczuciem. można mniemać, że występujące tu elementy kiczu, ckliwości oraz pretensjonalności są w pełni zamierzone.
fabuła filmu jest dość prosta.
akcja toczy się na statku wycieczkowym zmierzającym do Stambułu, a później do Indii, na którym spotykają się dwie bezdzietne pary borykające się z problemami małżeńskimi. romantyczny rejs w nieznane, bycie tylko ze sobą i możliwość powitania nowego roku w tak wyjątkowej scenerii mają dać Nigelowi (Hugh Grant) i Fionie (Kristin Scott Thomas) szansę na uratowanie wypalonego już związku.
powściągliwa para Brytyjczyków spotyka na wycieczkowcu nieco starszego od siebie charyzmatycznego Oskara (Peter Coyote) oraz jego młodą, niezwykle urodziwą żonę Mimi (Emmanuelle Seigner). niespełniony życiowo Amerykanin, marzący o karierze pisarskiej snuje przed Nigelem fascynującą opowieść o tym, jak poznał piękną i zmysłową Francuzkę w jednym z paryskich autobusów.
twardo stąpający po ziemi Nigel, z typowo angielskim poczuciem humoru, ukrywający swe miłosne fantazje pod maską przyzwoitości, szybko wpada w sidła swych popędów i ślepej fascynacji. zamiast ratować relację z Fioną szuka pretekstu do spotkań z pociągającą Mimi. trudno mu oprzeć się powabowi tajemniczej kobiety, która wciąga go w niebezpieczną grę.
grę, w której jest tylko pionkiem na szachownicy.
w kleszczach emocjonalnego masochizmu.
Gorzkie gody, to film chłodny, a jednocześnie stworzony z ogromną pasją. opowiada o tym, do czego może prowadzić trujący związek i zakazana miłość, a także jakie konsekwencje niosą za sobą perwersyjne, sadomasochistyczne skłonności.
po premierze w 1992 r. gros krytyków doszukiwało się w Gorzkich godach elementów autobiograficznych. w tym kontekście film jeszcze bardziej bulwersował. przemawiać za tym miał fakt, że w głównej roli autor Dziecka Rosemary obsadził własną żonę, Emmanuelle Seigner.
aktorka zagrała również w późniejszym filmie Polańskiego o podobnej tematyce. Wenus w futrze [2013], bo o nim mowa, stanowi teatralną ekranizację sztuki Davida Ivesa (który to wzorował się na powieści Leopolda von Sacher-Masocha o tym samym tytule). tutaj, dojrzała już Seigner wciela się w rolę Wandy – odważnej, poszukującej pracy aktorki, która zgadza się na masochistyczny związek miłosny z Thomasem - reżyserem jednego z paryskich teatrów. Polański w obrazie Wenus w futrze ponownie odkrywa przed widzem najbardziej wyuzdaną i dziką naturę człowieka.
oba filmy tego reżysera świetnie odmalowują relację trującego „poddaństwa” w związku. traktują o władzy i dominacji, a także o tym, gdzie odnaleźć miejsce na prawdziwą, szczerą miłość.
III. zemsta
Zwierzęta nocy [2016]
film Toma Forda nie jest typową historią o miłości. i wcale nie miała taką być. zwłaszcza biorąc pod uwagę dotychczasowe dokonania reżysera. (znany projektant mody, związany przez lata z domem Gucci, postanawia spróbować swych sił w Hollywood, gdzie debiutuje Samotnym mężczyzną [2009] zyskując przychylność krytyków).
podobnie jak w przypadku filmów Przełamując fale i Gorzkie gody, trudno w Zwierzętach nocy doszukać się jednego słusznego klucza interpretacyjnego. z całej trójki jednak obraz Forda jest najbardziej widowiskowy i złożony pod względem fabularnym. kilka wątków przeplata się równomiernie, tworząc narracyjny misz-masz.
o czym jest film?
trzydziestokilkuletnia Susan (Amy Adams) prowadzi przykładne życie u boku wpływowego męża. prowadzi galerię sztuki w Los Angeles, mieszka w luksusowym apartamencie, jest częścią wytwornej, artystycznej socjety. zdawać by się mogło, że ma wszystko – miłość, pozycję, dobra materialne. tymczasem egoistyczny małżonek dopuszcza się zdrady, galeria nie prosperuje, a bycie na świeczniku zaczyna ją męczyć.
któregoś dnia otrzymuje przesyłkę od swojego byłego męża Edwarda, a w niej maszynopis jego pierwszej powieści, która zawiera elementy autobiograficzne. książkę zatytułowaną Nocturnal Animals dedykowano samej Susan, co bardzo kobietę intryguje. Edward zapowiada, że za kilka dni będzie w mieście i umówią się na kolację.
od tego miejsca akcja nabiera rozpędu, a filmowa rzeczywistość przeplata się z literacką fikcją.
Susan, korzystając z faktu, że jej obecny małżonek odbywa podróż służbową, zatapia się w lekturze. bohaterka z nostalgią wspomina życie z pierwszym mężem. wie, że go skrzywdziła. z powieści Edwarda dowiadujemy się nieco więcej o przeszłości byłych małżonków i powodzie ich rozstania. jesteśmy również wciągnięci w krwawą jatkę na teksańskich bezdrożach, gdzie Tony (literackie alter ego Edwarda) wraz z żoną oraz nastoletnią córką zostają napadnięci w swoim samochodzie przez zdegenerowaną bandę Raya Marcusa.
Susan jest zszokowana brutalnością powieści. jednocześnie zaczyna tęsknić za byłym życiem. pragnie skonfrontować swoje uczucia z dawną miłością, ale czy będzie jej to dane?
forma i treść.
Tom Ford łączy skrajne estetyki. z jednej strony mamy pełne miłosnego uniesienia, wręcz przerysowane sceny rodem z komedii romantycznej, z drugiej zaś brudne, mroczne kadry eksponujące ludzki dramat na tle teksańskiego krajobrazu (zdaniem niektórych krytyków są to ujęcia niemal wyjęte z takich filmów, jak To nie jest kraj dla starych ludzi czy Fargo).
piękno zderza się z brzydotą, a ubóstwo z przepychem. w rezultacie film Forda trudno zamknąć w ramy jednego gatunku. mamy tu elementy rasowego thrillera, dramatu psychologicznego oraz klasycznego romansu. film posiada również cechy stylu neo-noir – mrocznego, pesymistycznego, ale wciąż romantycznego sposobu ujmowania świata. porusza problematykę niespełnionej miłości oraz zemsty za doznane krzywdy. dojmującą całość doskonale uzupełnia poruszająca muzyka Adama Korzeniowskiego, polskiego kompozytora, który stworzył ścieżkę dźwiękową do pierwszego filmu Forda – Samotnego mężczyzny.
„artystyczny performance” czy „bełkotliwy banał”?
filmy wywołujące tak skrajne uczucia w widzu lubię i cenię najbardziej. możemy spierać się o środki formalne, grę aktorów czy warstwę fabularną, niemniej najważniejsze, żeby usłyszeć głos. głos autora obrazu (z którym się zgadzamy lub wręcz przeciwnie), a także swój własny, wewnętrzny. jeśli więc szukasz (dobrego) filmu na wieczór, i któraś z propozycji wspomnianych w artykule nie jest Ci znana, koniecznie nadrób zaległości.
Comments