top of page
Zdjęcie autoratristan tresar

nie wierzyli mi, może dlatego, że kobietą jestem, nie wiem?


warszawa, 16.08.18, godzina 15.30; dworzec centralny (dc), peron 3. kierunek poznań. 3,5h do celu. mnóstwo czasu, więc opowiem wam pewną historię. dla mnie historię „nie” zwykłą.

poznałem ją kilka lat temu w pociągu. Przypadkiem. nienachalnie zaczęliśmy rozmowę. okazało się, że była, wciąż jest, dyrektorem sprzedaży. dobrze nam się rozmawiało, wiadomo, taką samą robotę robimy. w pewnym momencie zapytałem ją, bo nie dawało mi to spokoju:

- skąd wracasz?

- ze świata wracam.

- jak to ze świata?

- no tak, ze stanów wiesz, z takiego korpo-zlotu.

- ok jasne znam to. widzę, że się cieszysz?

- aż tak to widać? – odpowiedziała.

- tak, bardzo. a co cię tak cieszy?

- a to, że do swoich ludzi wracam.

- jakich ludzi?

- do tych, z którymi pracuję. szkoda, że nie mogli ze mną pojechać.

- po co by mieli jechać?

- powinni ze mną jechać.

- dlaczego?

- bo mi nie wierzyli. od samego początku mi nie wierzyli.

- w co ci nie wierzyli?

- nie wierzyli mi, że najlepsi na świecie będą.

- i co, są?

- są, znaczy się jesteśmy.

- w czym najlepsi jesteście?

- najlepszym zespołem retailowym na świecie jesteśmy, tu w Polsce wiesz. wiozę im właśnie nagrodę i puchar. chcesz zobaczyć?

- pewnie, że chcę. gratuluję.

- to nie mi gratuluj, im pogratuluj. trzy lata to trwało i wreszcie to zrobiliśmy. wiesz, tam 8 tysięcy ludzi było, a ja na scenie puchar dla najlepszego zespołu, naszego zespołu odbieram. mega emocje.

- i co czułaś?

- nie da się opowiedzieć. słowa nie mogłam powiedzieć, cały zarząd na scenie i ja. jak kapitan drużyny się czułam. stałam tam i czekałam. wtedy, gdy puchar dostałam, podniosłam go wysoko i na głos powiedziałam:

- to dla was, to dla was, zasłużyliście. czułam, że są ze mną. fakt byli, relacja przez net była. wszyscy na niej byli. serce rosło. potem to już tylko telefony, esy i gratulacje były.

- widzę, że wciąż tym żyjesz?

- tak, nie mogę się jutra doczekać, wracam do pracy i po forkaście, wiesz na 3 dni po trzech latach ciężkiej pracy, razem świętować jedziemy.

a gdzie jedziecie?

- w bieszczady jedziemy. wiesz po górach będziemy łazić.

z zazdrości na chwilę dech mi zatkało.

- w bieszczady, najlepsi na świecie i w bieszczady? – mocno zdziwiony zapytałem.

- tak wystarczy nam, skromności i pokory się przez te 3 lata uczyliśmy. wiesz 3 lata temu, po pierwszym naszym spotkaniu też w bieszczady pojechaliśmy. po górach mieliśmy chodzić, ale nikt ze mną chodzić nie chciał i nikt tam w ogóle jechać nie chciał. dziś chcą, gdzie indziej już nie chcą jechać. zaproponowałam im, wiesz inne podróże, mając w pamięci tamten pierwszy raz, a oni:

- co ty nie gadaj, w bieszczady jedziemy. niektórzy już w czarnej na mnie i na resztę czekają.

- ale historia, nie masz wolnego miejsca, z chęcią bym z wami pojechał?

- znajdzie się dawaj.

- i wiecie co? pojechałem, na jeden dzień tam pojechałem.

oczy ze zdziwienia cały czas przecierałem, nie byli fikcyjni, byli prawdziwi.

11 Zuchwałych, co to światu wyzwanie rzucili.

w pociągu jeszcze mojej dyrektorce, Baśce jeszcze jedno pytanie zadałem:

- a jak to się wszystko zaczęło?

- normalnie. wiesz, ktoś z zewnątrz, komu to stanowisko zaproponowali, tak po prostu tej roboty nie wziął. innego kandydata nie mieli, to na rynku zaczęli szukać i mnie znaleźli. źle tam nie było, raz na górce, a raz w dole. wzięłam, bo lubię góry i doliny, ale to już wiesz.

i trzy miesiące później weszłam do sali, w której na mnie czekali. powiedziałam im cześć i opowiedziałam im pewną historię. słuchali, bo słuchać musieli, co innego robić mieli. wiadomo nowy szef, ba nowa szefowa przyszła. jednak to nie moja historia była, to ich historia była. zapraszałam ich do niej po kolei. pytałam ich: kim są, co ważne jest dla nich w wykonywaniu ich pracy, jak pracują. na początku nie chcieli nic mówić, potem nieśmiało zaczęli i skończyło się tak, że do późnej nocy siedzieliśmy. wiesz, żadnego expose szefa tam nie robiłam. nie lubię tego, to głupie jakieś takie jest. przychodzi typ jakiś lub typiara jakaś i się wymądrza.

- a co takiego się stało, że słuchać zaczęli i odpowiadać?

- nic wielkiego, jedno i to samo pytanie im powtarzałam.

- co ta za pytanie?

- a takie: dlaczego moglibyście chcieć być najlepsi na świecie, tak wiecie hipotetycznie? nic nie musicie, to wasza praca, wasze decyzje, naprawdę nic nie musicie.

- co i jak na to pytanie reagowali?

- głupio się uśmiechali na początku. potem mi nawet powiedzieli, że nieźle mnie w pierwszej przerwie wyśmiali. ja jednak twarda byłam.


wiedziałam, nie wierzyli mi.


jednak już wtedy, pierwszego dnia, pod jego koniec coś się zmieniło. sami zaczęli się zastanawiać, czy to możliwe, czy są w stanie, tak dla siebie, by sobie udowodnić. oczywiście tylko tak hipotetycznie.

- i wiesz co?

- co?

- po trzech latach sami sobie udowodnili. 11 Zuchwałych, a na początku mi nie wierzyli. może dlatego, że kobietą jestem, nie wiem?

potem już sobie wierzyliśmy, sobie ufaliśmy. wiesz, trzeba mieć jakąś swoją historię, swoje marzenia.

my przeżyliśmy razem, to wiem najlepszą naszą sprzedażową przygodę.

20 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page